Zamulacze czasu
Ostatni tydzień bez Facebooka został przerwany wejściem w jego progi. Nie dlatego, że tęskniłam, ale dlatego, że musiałam. Jak się okazało, czasami po prostu trzeba i nie ma się wyboru. Czy mi z tym źle? Otóż nie. Zrobiłam co miała zrobić, wykonałam zadanie i zniknęłam ponownie. Zgodnie z zapowiedzią, nie będzie mnie tam nadal do niedzieli 18 października.
Już wcześniej pojawiło się kilka sytuacji, w których skorzystanie z portalu znacznie ułatwiłoby mi załatwienie pewnych spraw. Poszłam okrężną drogą lub zrezygnowałam z niektórych. I żyję. Choć faktycznie prześladuje mnie myśl, że w pewnych kwestia bez Facebooka „już się nie da”.
Jestem na tym portalu od dłuższego czasu. Niektóre kontakty pochodzą właśnie z tej platformy i przez nią są podtrzymywane. Wcześniej wydawało mi się, że nie zgadza się to do końca z moimi przekonaniami na temat relacji z ludźmi. Czy jednak na pewno? A może to po prostu znak czasu i nie ma sensu z nim walczyć?
Co zyskałam przez te dni bez Facebooka?
· Jestem spokojniejsza
Kiedy wczoraj przez chwilę miałam na pulpicie telefonu zainstalowaną aplikację, zaczęły przychodzić do mnie powiadomienia z portalu. Oderwałam się od książki, sprawdziłam, odłożyłam. Po chwili znowu to samo. Chwyciłam za telefon, weszłam w ustawienia i powyłączałam wszystkie możliwe dźwięki w aplikacji, ale nic to nie dało. Nie wiem, gdzie jest ukryty ten magiczny przycisk WYŁĄCZ WSZYSTKIE POWIADOMIENIA, a co się naklikałam to moje. Dźwięk dźwięczał nadal. Ostatecznie ponownie usunęłam aplikację. W końcu do niedzieli nie jest mi potrzebna.
· Problemem nie jest Facebook
Okazało się, że moim problemem nie jest do końca Facebook, Instagram czy inne portale. Problemem jest to, że wynajduję „zamulacze czasu”. Mam tendencję to wypełniania czasu bzdetami i to jest prawdziwy problem. Ostatecznie w ciągu tych ostatnich dni przeszłam przez quiz, kolorowankę, aplikację o ewolucji, o apce na „N” nie będę nawet wspominać. To, że miejsce wszystkich moich zamulaczy zajmował Facebook, to jego siła w trzymaniu użytkownika: powiadomieniami, kreowaniem potrzeby, aby zerkać „co słychać”, dzieleniu się tym, co dzieje się w naszym życiu. Aplikacja może ułatwić życie – wystarczy z niej mądrze korzystać.
· Ominęły mnie wywołujące skrajne emocje dyskusje
Bardzo mi z tym dobrze. Na twarze wróciły maseczki, pojawiły się nowe/stare restrykcje. Cieszę się, że nie uczestniczę w burzy. Nie to, że temat jest mi obojętny. Absolutnie nie. Jednak wolę trawić go sama lub z bliskimi niż wsiąkać w emocje – najczęściej bardzo negatywne – sfrustrowanych użytkowników.
Co zatem z wyzwaniem?
Szczęśliwie je dokończę i z uśmiechem na twarzy zamelduję się w niedzielę na portalu. Następnego dnia jednak rozpocznę nowe wyzwanie. 30 dni bez zamulaczy czasu 😊 Chciałabym przestać pogrążać się w czymś co zupełnie nie jest mi potrzebne i nie wnosi nic do mojego życia. Wrócą aplikacje, ale na moich własnych, nowych zasadach.